Hubble w ogródku

Proszę, proszę! A jednak się udało! Opłacało się zbierać butelki, oszczędzać i prosić żonę o prezenty <3 Sprzętu astro trochę przybyło i udało mi się złożyć z niego małego Hubble’a.
Co prawda nie na orbicie ale w ogródku w rozświetlonym osiedlu ale zawsze to duży postęp 🙂

Pisałem ostatnio o filtrze IDAS a dziś będzie więcej o filtrach wąskopasmowych dzięki którym mogę robić zdjęcia w palecie kolorów podobnej do tej którą używa Kosmiczny Teleskop Hubble’a.
Wersja jest mega-budżetowa (no cóż, w kosmosie nie mają radzieckiego obiektywu 😉 ) ale działa i to mnie cieszy najbardziej!
Co to są te z angielska mówiąc “Narrowband’y”? To filtry przepuszczające tylko konkretne i bardzo wąskie pasmo światła:

Filtr H-alpha już znacie. To ten, który puszcza tylko zjonizowany wodór i daje piękne, czerwone obrazy mgławic i nie tylko http://www.astroloty.eu/2017/03/16/wodor-wszedzie-wodor/

Drugi z wąskopasmowców to OIII czyli przepuszczacz dwóch pasm zjonizowanego tlenu.

Trzeci i chyba najtrudniejszy w użyciu to SII – dający obraz pasma zjonizowanej siarki. Dlaczego najtrudniejszy? Bo najciemniejszy. Trzeba dużo czasu i wytrwałości, żeby coś zarejestrować z tym filtrem.

Na zdjęciu zaplątał się jeszcze filtr UV/IR-cut ale to już nie seria wąskich pasm tylko filterek którego się używa przy czystym RGB w ciemnych lasach.

Oczywiście dużo się nasłuchałem, że kolorową kamerą nic nie zdziałam w fotografii wąskopasmowej ale jak to ja, nie uwierzyłem i postanowiłem spróbować 🙂 Dla mnie bardzo ważne było to, że będę mógł robić zdjęcia tuż pod domem nie zważając na zanieczyszczenie światłem i księżyc co przy kapryśnej pogodzie może być zbawienne.
Moim początkowym planem była technika Bicolor, czyli łączenie zdjęć w Ha ( wodór) i OIII (tlen) Te filtry już miałem i początkowo w ogóle nie planowałem wejścia w trzeci filar 😉 czyli SII

Pierwszy cel dla tej nowej dla mnie techniki to Pętla Łabędzia – nawet nazwę ma piękną 😉

Chyba jeden z najbardziej fotogenicznych obiektów letniego nieba. Jest to duża, stosunkowo słaba pozostałość po supernowej, znajdująca się w gwiazdozbiorze Łabędzia. Znajduje się w odległości około 1440 lat świetlnych od Ziemi. Najjaśniejsze części tej mgławicy zostały odkryte 5 i 7 września 1784 roku przez Williama Herschela oraz 7 września 1825 roku przez Johna Herschela. Kolejne fragmenty odkrywali też Truman Safford 13 września 1866 roku, Lawrence Parsons 20 sierpnia 1873 roku oraz Williamina Fleming w 1904 roku. Ponieważ nie zdawano sobie wówczas sprawy, że są to jedynie fragmenty większego obiektu, dlatego John Dreyer nadal im oddzielne numery w swoim katalogu NGC. Trzy obszary zaobserwowane przez Williama Herschela zostały skatalogowane jako NGC 6960, NGC 6979 i NGC 6992, obszar dostrzeżony przez Johna Herschela otrzymał oznaczenie NGC 6995, zaś przez Parsonsa – NGC 6974. Fragment zaobserwowany przez Safforda został skatalogowany przez Dreyera jako IC 1340 w suplemencie Index Catalogue. Rejon zaobserwowany przez Fleming, zwany Trójkątem Pickeringa lub Trójkątem Fleming, mimo że został wspomniany w drugiej części Index Catalogue, nie otrzymał własnego numeru IC.

Wybuch supernowej, który zainicjował powstanie Pętli Łabędzia, wydarzył się około 10 000 lat temu. Zajmuje ona obszar około 80 lat świetlnych, czyli 3 stopnie nieba w gwiazdozbiorze Łabędzia. Fala uderzeniowa powstała w wyniku wybuchu wytworzyła delikatne struktury żarzącego się gazu, widzialną część Pętli znanej jako Mgławica Welon, zderzając się z nieruchomymi gazami ośrodka międzygwiazdowego z prędkością blisko 20 000 km/s. Skutkiem tego jest wzbudzanie cząsteczek gazu. Gdy gazy uwalniają nowo nabytą energię w promieniowaniu o innych długościach fal, powstają żywe kolory mgławicy, obserwowane również w świetle widzialnym. W niektórych regionach gazy ogrzewają się do temperatury sięgającej milionów stopni, co powoduje uwolnienie wysokoenergetycznych promieni X.

Obecnie front fali uderzeniowej wybuchu rozszerza się z prędkością 170 km/s. Tempo ekspansji Pętli w przeszłości było jednak większe, co powodowało wyższe temperatury gazu na czole fali uderzeniowej. Ciśnienie gazu było na tyle duże, że wszystkie przypadkowe zaburzenia struktury były niwelowane. Z biegiem czasu prędkość rozszerzania malała, przez co spadała temperatura oraz ciśnienie gazu na czole fali. Gdy temperatura spadła poniżej miliona stopni, pojawiło się sprzężenie zwrotne, powodujące szybsze tempo stygnięcia wraz ze spadkiem ciśnienia. Doprowadziło to do powstawania obszarów o niższym ciśnieniu, które zapadały się i zagęszczały poprzedzielane warstwami znacznie rzadszego gazu o wyższej temperaturze. Powstała w ten sposób pęczniejąca bańka dzieliła się na większe i mniejsze obłoki, które dzieliły się na mniejsze włókna, widoczne tylko z boku.

Pętla Łabędzia będzie się rozpraszać jeszcze przez tysiące lat, zwracając w tym czasie do ośrodka międzygwiazdowego cięższe pierwiastki, takie jak złoto, wapń i żelazo.

Materiał zebrany przez filtr Ha wyglądał tak:

Kilkanaście dni później udało mi się wykorzystać okienko pogodowe i dzięki filtrowi OIII złapałem trochę kosmicznego tlenu:

Niby fajnie, ale dopiero po połączeniu tych zdjęć w technice bicolor Pętla Łabędzia pokazała prawie całe swoje piękno:

Po tej focie już wiedziałem, że to jest to co tygryski lubią baaaardzo!

Kolejnym obiektem na którym miałem testować bicolor miała być mgławica Ameryka Północna i Pelikan (NGC7000 i IC5070)

Mgławica Ameryka Północna (również NGC 7000) – gazowo-pyłowa mgławica w gwiazdozbiorze Łabędzia o rozmiarach kątowych 120′ × 100′, przypominająca kształtem kontynent północnoamerykański. Chmura ciemnego pyłu w jej dolnej części przypomina Zatokę Meksykańską. Po lewej stronie widać gwiazdę ξ (ksi) Cygni. Mgławicę odkrył William Herschel 24 października 1786 roku. Usytuowana 3° na wschód od Deneba, najjaśniejszej gwiazdy Łabędzia, tuż obok lewego górnego wierzchołka Trójkąta letniego. Należy do najpiękniejszych obiektów w gwiazdozbiorze. Choć można ją zobaczyć już za pomocą lornetki, jej okazałość może być jednak w pełni dostrzeżona dopiero na fotografiach. Oświetlana przez Deneba ma stosunkowo dużą sumaryczną jasność (4 m), ale jej znaczne rozmiary kątowe wcale nie gwarantują widoczności nieuzbrojonym okiem, bo blask mgławicy rozkłada się na dużą powierzchnię[3]. Mgławica znajduje się w odległości ok. 1500-2000 lat świetlnych od Ziemi i ma wielkość około 50 lat świetlnych. Całkowita masa mgławicy jest 100 razy większa niż masa Słońca.

Mgławica Pelikan (znana również jako IC 5070 oraz IC 5067) – obszar H II stanowiący całość z mgławicą Ameryka Północna w konstelacji Łabędzia. Mgławica ta znajduje się w odległości około 2000 lat świetlnych od Ziemi. Kształtem przypomina pelikana. Mgławica Pelikan znajduje się na dużym obszarze emisji mgławic w konstelacji Łabędzia, blisko gwiazdy Deneb. Od większej i jaśniejszej mgławicy Ameryka Północna jest optycznie rozdzielona przez molekularne chmury ciemnego pyłu znanego jako ciemna mgławica LDN 935.

Mgławicę tę odkrył Max Wolf na zdjęciu zrobionym 1 czerwca 1891 roku. Niezależnie odkrył ją Thomas Espin 7 września 1899 roku.

Mgławica Pelikan jest obiektem wielu badań, ponieważ stanowi mieszankę szczególnie aktywnych formacji gwiazd oraz zmieniających się chmur gazu. W związku z małymi energiami chmury gazu powoli przekształcają się od gazu zimnego do gorącego, powodując jonizację warstw zewnętrznych. Szczególnie gęste włókna zimnego gazu są nadal widoczne. Na obszarze Mgławicy Pelikan oraz Mgławicy Ameryka Północna można wyróżnić trzy gromady gwiazd. Jednak obecnie nie można o nich powiedzieć z całą pewnością, że stanowią część tej mgławicy. Obiekt NGC 6996 prawdopodobnie nie jest prawdziwą gromadą gwiazdową, lecz stanowi przykład asteryzmu jako jedynie przypadkowe ułożenie gwiazd znajdujących się w różnych odległościach. Obiekt ten często jest mylony z NGC 6997. NGC 6997 jest z całą pewnością gromadą gwiazdową, jednak jest to raczej gromada stara, która prawdopodobnie nie utworzyła się w tej mgławicy. Możliwe, że Collinder 428 jest gromadą związaną z mgławicą.

Za miliony lat mgławica ta straci swój kształt, gdyż rozmieszczenie gwiazd i gazu będzie już zupełnie inne.

Wodór pojawił się dość szybko i był w miarę łatwy do zrobienia:

Tlenu już było mniej więc i zdjęcie jest mniej apetyczne:

Połączenie w bicolor dało coś czym się długo zachwycałem:

I tak pewnie bym się dalej zachwycał i robił następną mgławicę w tej technice ale wtedy włączyła się moja druga połowa – Monika 😀 Nie wiem jak ona to wykombinowała i do dziś nie mogę zrozumieć jak odebrała PRZY MNIE paczkę od kuriera a ja tego nie widziałem!!!! Czary normalnie bo innego wytłumaczenia nie ma…

Punktualnie o północy 22.06 dostałem brakujący filtr SII (DZIĘKUJĘ KOCHANA <3 ) Oczywiście szczęka w dół i od razu plany poprawiania moich dotychczasowych zdjęć. Plany planami a pogoda swoje… Czekałem prawie 3 tygodnie na bezchmurną noc ale w końcu udało się! Dopaliłem materiał siarkowy. Fota nie wygląda zbyt zachęcająco:

Ale po złożeniu wszystkich trzech składowych (Ha, OIII, SII) otrzymałem swoje pierwsze zdjęcia w palecie kolorów HST (Hubble Space Telescope) Wiem, że można dopalać jeszcze więcej materiału, poprawiać obróbkę i mnóstwo innych drobnostek ale co tam! Mam swoje pierwsze, pełne zdjęcie wąskopasmowe! Tak wygląda mgławica świecąca wodorem, tlenem i siarką:

Kolejne marzenia spełnione. Jeszcze cała masa przede mną 😉

Share Button

1 myśl na “Hubble w ogródku”

  1. Przebrnalem….dziękuję.
    Dawaj kolejne…..:-)
    To czaruje i wciąga. …
    Taj jak Neo w 1-szym M.
    🙂

Skomentuj Łysykołek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *